sobota, 26 marca 2016

Powrót

Dawno mnie nie było tutaj...Jednak uczestniczyłam w życiu zaangażowana i skupiona na ćwiczeniach. Powoli wróciłam do niektórych zajęć codziennych i jestem wdzięczna.
Na zdjęciu w domu mamy od ponad roku (ze śladami czekolady gorzkiej na ustach).W Wielki Piątek smak czekolady jest inny☺.Po intensywnych ćwiczeniach droga do domu była odpoczynkiem.W towarzystwie mamy i siostry droga minęła szybko.Teraz oswajam przestrzeń w moim rodzinnym domu.Spotkania po mojej operacji.
Wiem, że duże oczekiwania.Pytania czy juz chodzę sama?
Przypominam sobie i im ze to nie wyścig tylko czas i  ciężka praca.Chodzę o kijkach.I kilka kroków po domu sama już zrobię. Jestem bardzo wdzięczna. Wszystko w swoim czasie.
Wróciłam na rehabilitację do Fizjofitu.Z przerwą świąteczna.
Rehabilitacja z tymi osobami jest efektywna i profesjonalna.To natomiast jest bezcenne dla moich nóg i ciała. Przez ostatnie tygodnie pływałam też prawie codziennie i bardzo dużo mi to dało.
Zdaję sobie sprawę, że jestem już bliżej 40 stki i moje ciało asymiluje zmianę inaczej.Jednak daje z siebie wszystko.Wiem, że cel jest we mnie i manifestuje się etapami.Życie jest piekne☺☺☺

niedziela, 13 grudnia 2015

Spastyczność...

Przez ostatnie 18 lat eksplorowałam zależność jedzenia, technik relaksacyjnych, oddechowych czy m.in ziół na spastycznosc i swobodę ruchu.
Zainspirowana wczorajszym kongresem neurologicznym w Poznaniu postanowiłam w krótkim artykule podzielić się obserwacjami i własnymi doświadczeniami. Więcej ukaże się w mojej książce. Jednak chce teraz kiedy wiatr za oknem wieje podzielić się czymś od siebie.
Wyobraź sobie jak napinasz ciało i próbujesz w tym napięciu chodzić? Bez chwili relaksu? Co czujesz?
Możesz takie ćwiczenie zrobić fizycznie by poczuć to całym sobą.
Jednak wyobraź sobie, że są osoby, które nie mają wpływu na to napięcie, a jego siła wzmaga się niezależnie od woli.O spastyczności możesz poczytać publikacje medyczne i definicje . Są one bardzo przydatne dla personelu medycznego, dla procesu leczenia lub żeby po prostu okiełznać  nieznane.Nie ma w tych definicja człowieka i jego realnych zmagań. W definicjach i teoriach zapominamy, że każdy jest inny i dla każdego prognoza jest inna.Mimo, że diagnoza może być identyczna.
Przez pierwsze lata życia spastyczność była widoczna i rozpoznana, lecz z upływem lat coraz bardziej utrudniała ruch i samodzielne funkcjonowanie.Poprzez ciągle napięcie (w dzień i w nocy) pojawiała się drażliwość i nadwrażliwość na każdy, nagły dźwięk. Mogło wyglądać to śmiesznie, lecz dla mnie nie było to zabawne, bo nie mogłam nad tym zapanować.
Uświadomiłam sobie po latach, że poprzez to wzmożone napięcie miałam dostęp automatyczny do pewnego wachlarza uczuć czy emocji: rozdrażnienie, smutek, poczucie bycia z innymi (ale obok) bezsilność, wybuchowość. Nie chodzi mi tu o budowanie portretu psychologicznego tamtej mnie, lecz "narysowanie" mapy zależności.Nic przecież nie jest czarno-białe i w tym samym czasie byłam dzieckiem bardzo pogodnym, otwartym i uśmiechnięta . Byłam ciekawa ludzi i świata. Jednak pewna pobudliwość mojego układu nerwowego i wzmożone przewodnictwo nerwowe niektórych nerwów determinowało samopoczucie.Moje emocje wpływały na postrzeganie świata i wiele gestów od świata było dowodem na to, że dobrze czuję. Takie prawo dziecka.Jednak nie mogłam wyłączyć przycisku "off", by przewodnictwo nerwowe było w normie . Zadawałam sobie już jako dziecko masę pytań w głowie i szukałam rozwiązań. Chciałam choć na chwilę się zrelaksować. Bardzo często, gdy próbowałam zasnąć moje nogi podskakiwały jak na trampolinie. Przyjmowałam leki rozluźniające i kąpiele. To była pomoc na chwile. Wybudowałam solidny, wewnętrzny świat.
Kiedy dorastałam zorientowałam się, że wszystko co fizycznie wypracowałam z pomocą rehabilitacji zniknęło. Nastąpił regres, gdyż organizm miał tyle do zrobienia w tym czasie, że wróciłam do punktu zero.W tym samym czasie zorientowałam się, że moje długoletnie problemy z przewodem pokarmowym zniknęły kiedy w czasie postu postanowiłam zrezygnować z mięsa. Duża ilość warzyw i owoców oraz wody sprawiała, że mój układ pokarmowy i nerwowy pracował lepiej. Zaobserwowałam również, że spożywanie cukru i przetworzonych pokarmów wzmaga moją nerwowość i napięcie w nogach. Zaczęłam więc minimalizować spożycie.
Uzupełnianie białka i węglowodanów stało się moją codziennością oraz dobra jakość jedzenia.Nienasycone kwasy tłuszczowe tak ważne dla mózgu, osłonek mielinowych i całego układu nerwowego dostarczam każdego dnia.
Po prostu zbilansowana dieta z dużą ilością soków z zielonych warzyw i owoców, by odżywić i dać tlenu komórkom. Pamiętam o ważnej Lkarnitynie, która jest istotna dla mięśni. Jedzenie stało się częścią rehabilitacji, a nie koniecznością, by przeżyć.
Przez lata techniki oddechowe, terapia cranosacral, trening autogenny był częścią mojego dnia. Od lat umiem się rozluźnić bardziej i zarządzać emocjami. Terapia craniosacral spowodowała,że kiedy podnosiłam rękę nie musiała mi się podnosić czy napinac też noga.Pojawiły się,więc wyizolowane ruchy.
Mój apel szczególnie do rodziców i terapeutów oraz lekarzy. Pamiętajmy, że jedzenie leczy, a różne techniki wspomagają rehabilitację. Na początku jest człowiek. RODZIMY SIĘ CZŁOWIEKIEM.Dopiero później jest brak równowagi w systemie(choroba).Każdy ma mocne i słabe strony.Oprócz pracowania nad tym co wymaga wzmocnienia i poprawy skupiajmy się też i wzmacniajmy poczucie wartości i mocne strony czy talenty podopiecznych.
Spastyczność jest uparta* i im więcej ćwiczymy tym więcej jej jest.Aż doszłam do ściany,że już więcej sama nie zdziałam,bo mój organizm sam się zapętla.Potrzebowałam ćwiczeń,lecz pomimo usprawniania wzmagała się spastyczność.
Dziś jestem po operacji SDR i pomimo, że spastycznosc została zminimalizowana to jedzenie, woda i oddech jest tym co wspiera moją rehabilitację oraz właściwa suplementacja.

Zdjęcie zrobione w trakcie kongresu neurologicznego w Poznaniu 

środa, 23 września 2015

W drodze

Osiągam coraz to nowe zakresy i wiele pozycji jest możliwych dla mnie pierwszy raz w życiu. Jest ze mnie potrójna szczęściara(albo wiecej☺):
1.Wiele ruchow dzieje się pierwszy raz w moim zyciu(w tym wieku to jak wyczekany cud),
2.Trafiłam na fantastycznego lekarza-dziękuję doktorze👌👍☺
3.Mam cudownych ludzi wokół ,dzięki którym jest to łatwiejsze i mozliwe💛💛💛💛(miały być serduszka a nie znaki zapytania☺☺☺☺☺)
4.Fantastyczny zespół terapeutów i adekwatny sprzęt wspiera moja drogę (Dziękuję zalogo Fizjofit w Gliwicach☺)
5.Dodatkowy profit-rzeźba brzucha:-)
6.Entuzjazm i wiele wiecej



Kasiu dzięki za foty:-)

poniedziałek, 21 września 2015

Być Sportowcem

Rozpoczynam ósmy tydzień po operacji.Magiczna ósemka. Uwielbiam ósemki, bo to dla mnie znak nieskończoności, boskości i połączenia wszystkiego oraz wielkich możliwości. Oczywiście wierzę że mój ósmy tydzień rehabilitacji nie będzie trwał wieczność, a tyle ile trzeba hahaha.
Co ja teraz czuję? ??
Wdzięczność do życia i każdej osoby, która we mnie uwierzyła.Do siebie, że nie uleglam"wygodzie"przeszłego stanu.Jak cudownie mieć luźne nogi. Dużo nauki przede mną, lecz ani przez moment nie ma we mnie narzekania i marudzenia.Duże skupienie i ekscytacja oraz moc.
Uczę się prawidłowo przenosić ciężar ciała. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Duży wysiłek i nowość zupełna to wyizolowane ruchy miednicy.Wcześniej raczej sobie je wyobrażałam, a teraz je powoli robie.Trener, z którym trenowalam przed operacją uczył mnie tego, lecz było to prawie nie do zrobienia, gdyż używałam innych partii mięśni. Radku udało sie☺możesz być dumny.
Dziś czuje się jak niemowlę, które doświadcza siebie i świata od początku. W wieku 36 lat to kosmos.Kiedy jestem podpinana do maszyn  typu Geo System czy Lokomat to czuje się naturalnie w wyprostowanej pozycji, a jednocześnie mój system nerwowy jest"zdziwiony".



Indywidualna rehabilitacja plus praca na tych maszynach to prawie sportowy wyczyn.Coraz bardziej dociskam pięty i potrafię przejść prawie 1,5 km ze wspomaganiem maszyn we właściwej pozycji.To wyczyn.
Jeżeli wydaje się, że to jest tylko przyjemne to tylko złudzenie. Prży rozciąganiu przykurczy i starych schematów ciała ból jest duży. Jednak ma sens, bo rozpuszcza się i zmienia jakość mojego ruchu.
A jednak można być sportowcem w swoim własnym życiu.KOlejne marzenie spełnione. Trzeba tylko chciec💛.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Trzy tygodnie...

Minęły 3 tygodnie od mojej operacji i dwa tygodnie mojego pobytu w ośrodku rehabilitacyjnym.To dużo i mało, lecz pewne jest jedno:to czas ogromnej wewnętrznej ciszy i skupienia na każdym kroku i ruchu.Kazdego dnia budzę się o świcie i wiem co po kolei mam do zrobienia i jakie ćwiczenia mnie czekają. Wysiłek, aby wykonać najmniejszy prawidłowy ruch.Prawidlowy jest ważny, a nie byle jaki.Jezeli coś robimy byle jak to taki  mamy efekt.
Moje ciało, które 36 lat zaprogramowane było na ograniczenia ruchu lub jego brak. Robiło co mogło i niektóre jego elementy uległy deformacji nagle zostało rzucone na głęboką wodę. Mimo że przed operacją opowiadałam cialu (trochę jak dziecku) co będzie się działo po operacji to i tak przeżyło szok.Duzo impulsów, które przez nie przepływalo wcześniej, teraz nie istniało. 75% moich nerwów czuciowych nóg zostało nieodwracalnie przeciętnych. Wysiłek zrobienia coś po staremu był pewna forma paniki ciała.Jakby ono bało się ze przestanie istnieć, bo nie zna tego wszystkiego. Podniesienie nogi było ciężkie jak zaoranie pola.Na początku musiałam mieć punkty odniesienia, aby mózg nauczył się na nowo ruchu i zapamiętał. Czułam dokładnie wszystko co działo się w moim ciele, mózgu i to było prawdziwie niesamowite.Pierwszy raz w życiu przechodziłam tak świadomie czas przedoperacyjny i pooperacyjny. Bycie świadkiem i uczestnikiem zarazem to cud.Jednoczesnie ma się wpływ na progres i żadnego na to, że ciało potrzebuje czasu, by poznać siebie na nowo.Troszke walki w nim było i strachu, lecz to wszystko mija.
Pierwsze wstanie z łóżka po trzech dniach było wielkim wysiłkiem i brakiem fizycznej sil, a zarazem radością.
Dziś wstaje coraz łatwiej i spokojnie o balkoniku idę do toalety.Od dwoch dni mogę ubrania  buty- wielka radość i sukces.Jednak każdego dnia potrzebuje wielkiego skupienia i nie tracenia energii na zbednosci. W tym miejscu jest ich wiele. Warunki bytowe, rehabilitacyjne i brak opieki to codzienność, lecz póki co potrzebuje jeszcze łóżka ortopedycznego.Skupiam się, pracuje z wizualizacja i ruchem.Kazdego dnia ciesze z małych i większych postępów.
Myślę o Was ciepło i czuje Wasze wsparcie.